Ronię łzy w Ogrójcu zraniona moja głowa rozwarstwia się rozsadza głośne szczekanie psa ciche trele ptasie krakanie szum liści za oknem okrzyki dezaprobaty SEN-SA-CJA. Wrze podziemne podniecenie, chłop wrzeszczy w nocy przy mojej głowie. Czeka mnie setka takich nocy. Matka milczy, a brat nie powie prawdy. Huk odrzutowy odkurzacza niewidzialny kurz kłęby kociąt imaginację hipochondryka. Gorzka kawa kolejny dzień lata nic nie wiem i znowu nigdzie nie idę. Chcę, by to było wielkie i szczere! Muchy odgonić natrętne, zbyć je oszczerstwami, ewentualnie zabić. Piętnaście lat w gniewie minęły już prawie trzy. Dziecko płaczę brat przekręca klucz w drzwiach, a zaraz potem histeria małego psa. Dźwięki zza ścian przypominają mi o powinności zmartwychwstania. Jeśli to słyszysz to wiesz więcej ode mnie. Ucieczka w rap jest też pozorna zwali mi na kark karb problemów. Chodzi o wszystko co najgorsze być może po wszystkim będzie lżej. Analizowałam to jak mogłam. Marsz z lewej do prawej półkuli. Mózg to boli. Piękne lato ostatnie moje takie. Kruk domaga się karmienia. Znam odpowiedź na zagadkę Sfinksa. Wiem za dużo wiem za mało. Wyrzucę ten dziennik i ktoś go wygrzebie ze sterty śmieci. Zostawię to ktoś poprawi za mnie błędy. Błędy muszę sama popełnić i sama za nie zapłacić. Kłęby dymu oko się zamyka żeby nie płakać. Puenta rozpoczyna kolejny wers. Pałęta się myśl o ulotności weny. Trzask samochodowych drzwi, odpalanie silnika, ruszył w drogę. Kobieta kicha nazbyt głośno, rowery suną zbyt cicho. Zatrzymują się, żeby przeczytać co u mnie. Co znowu u mnie?! Nieraz mnie to nawet bawi ale głównie denerwuję. Mówią że się nigdy nie zmienię. Nie mówią co i jak mam zmienić. Stąd wiem, że to nie to nie o to chodzi niestety.
Piękne lato
przez
Tagi:
Dodaj komentarz