Miejsce bez nazwy. Dywagację o „Niechrystusie”
Jezus Niechrystus Piotra Augustyniaka to człowiek wyrazisty, przekonany o
słuszności swoich poglądów. Nie podaje się za pomazańca bożego. Mówi o sobie
syn człowieczy (aram. בר אנשא bar enasha), co znaczy tyle co człowiek. Bliżej mu dzięki temu do nas. Co więcej, stoi w opozycji do instytucji religijnych. Sam wytycza swoją ścieżkę. Aby w pełni go zrozumieć, trzeba wyjaśnić kilka kwestii.
Transgresja jako droga ku kairosowi
Andriej Tarkowski mówi, że dziecko jest w stanie dosięgnąć istoty transgresji
poprzez intuicyjne naginanie rzeczywistości. Zanurzając się w świat fantazji, dziecko sprawia, że ta ożywa. Piotr Augustyniak dodaje, że transgresja jest drogą Jezusa ku kairosowi i że my możemy do niej dołączyć. Owszem, jest to droga przez wyboje, ale wydaje się jedyna. Czym jest ów kairos?1 Jest to impuls Jezusa. Wspaniałość życia polega na tym, że w każdej chwili przenika je jego kres i zarazem początek. […] Kto do niego przylgnie, będzie żył w doświadczeniu ekstatycznej pełni, zarówno wtedy, gdy będzie cierpiał, doświadczał pustki czy frustracji, jak i wtedy, gdy będzie obfitował.
Kim jest Bóg?
Czym rządzi się ta siła? Intuicja podpowiada, że czystym istnieniem. A czym jest to
istnienie? Miejscem bez nazwy. Jest podstawą i obręczą wszystkich stworzeń. Jest kresem, czyli granicą, w której wszystko się zawiera. […] Korzeniem i jądrem. Czy takiemu Bogu służą ramy? I dalej – czy człowiekowi także? Jezus skłania swoich uczniów do ćwiczenia się w transgresji. Robi to, bo wie, że zbliży ich tym samym do boskości życia. W tym momencie pozwolę sobie na dygresję. Jak większość z Was byłam wychowywana w duchu katolickim. Równolegle zdobywałam wiedzę na temat budowy świata z perspektywy naukowej. W konsekwencji narodził się dysonans poznawczy. Zachwycała mnie natura i już wtedy intuicyjnie czułam, że rdzeń życia mieści się w jej wnętrzu. Zrozumiałam, że muszę wybrać, na jaką wersję rzeczywistości się decyduję. Bez przekonania przechodziłam przez kolejne etapy religijnego wtajemniczenia – katechez i sakramentów. Zakończyło się to rezygnacją z bierzmowania i uczęszczania do kościoła. W rezultacie po kilku latach trwania w takim stanie definiowałam się jako ateistka. Podskórnie czułam jednak, że klucz do duchowości leży właśnie w czystym istnieniu. M.in. to treść Jezusa Niechrystusa otworzyła przede mną nową perspektywę. Tak – możesz fascynować się świeckim Jezusem i tak – reinterpretuj pojęcie Boga.
Dlaczego nie raj?
Autor „Niechrystusa” twierdzi, że w indywidualności jednostki zawiera się jej
śmiertelność, ponieważ jest granicą, która zaświadcza o naszym jestestwie. Jeśliby
usunąć śmierć, człowiek zdewaluuje się do bezbrzeżnej masy ludzkiej. Jeśli nie ma
śmierci, nie ma też życia. Zestawmy to z doktryną Kościoła, a więc przedłożeniem
znaczenia życia doczesnego na rzecz pośmiertnego. Dlaczego tak trudno przyznać się do przemijalności, niedoskonałości, do nieuchronności zjawisk? I – co wydaje się zasadne – czy życie w raju istotnie jest rajskie?
Owszem, akcent na śmierć jest podwaliną chrześcijaństwa, ale jej konsekwencją jest zmartwychwstanie. Jasne, świętujemy narodziny poprzez akt chrztu, opłakujemy śmierć poprzez pogrzeb, ale przez ujęcie transcendentalne tak naprawdę wymazujemy pierwotne znaczenie tych procesów życiowych. Jeśli się rodzisz, jesteś przecież poza nawiasem społeczeństwa do momentu przyjęcia do wspólnoty. Powiem więcej: kiedy się rodzisz, jesteś już obarczony grzechem pierworodnym, co świadczy o twojej skazie. Musisz przejść przez etap wtajemniczenia, aby nazwać się człowiekiem. Z drugiej strony twoja śmierć również wymaga sakramentu. Bez niego istnieje ryzyko, że utkniesz w czyśćcu lub w jeszcze gorszym miejscu. Martwi mnie to, że w istocie nie ma ani narodzin, ani śmierci, ani tego, co pomiędzy nimi. Martwi mnie to, że zostały one przywłaszczone, że nie do końca należą do prawowitego właściciela. Rodzą się też pytania. Gdzie jesteś, kiedyś się jeszcze nie narodził? Czy twoje życie jest istotnie świadectwem twojej wartości (i bezinteresownego dobra)?
Co się dzieje po śmierci?
Raj – kraina wiecznego szczęścia
Być może odpływam od głównego nurtu „Niechrystusa”, ale fakt pobudzenia do
pytań o rzeczy fundamentalne przez tę książkę świadczy o jej otwartości na
reinterpretację. Prywatnie uważam, że wizja świata idealnego, który czeka nas jako
nagroda za dobre sprawowanie, jest, delikatnie mówiąc… niepokojąca. Przywołuję w pamięci Sen człowieka śmiesznego Fiodora Dostojewskiego, gdzie narrator ma styczność z rajem i mam wrażenie, że człowiek nie jest w stanie się odnaleźć w idylli, co zresztą udowadnia dalsza lektura. Może to prostackie, ale wizja wieczności w miejscu bez skazy wydaje się mi koszmarem… Jezus mówi o tym że Królestwo Boże jest w tobie – tu i teraz. Wydaje mi się to znacznie bardziej atrakcyjne, bo znowu – nie jest to fantazja o życiu po życiu i – co ważniejsze – nie jest to perfekcyjne, toteż jest znane i ludzkie.
Dołączyłam do licznego chóru komentatorów Jezusa Niechrystusa i muszę przyznać, że mnogość kwestii poruszonych przez Piotra Augustyniaka ma charakter rewolucyjny, ożywczy! Myślę, że nie jest przesadą stwierdzić, iż autor tchnął nowego ducha w dyskurs o katolicyzmie w Polsce.
Ocena książki: 8.5/10
- Słowo „karios” (gr. kairós) oznacza „czas” w sensie jakościowym, odnosi się do szczególnych, sprzyjających momentów w życiu, które mają znaczenie lub wagę. W przeciwieństwie do „chronos”, który odnosi się do czasu liniowego i ilościowego, kairós wskazuje na chwile, które są znaczące i pełne możliwości. Termin ten jest często używany w kontekście filozoficznym, teologicznym lub literackim, aby opisać „czas właściwy” na podjęcie decyzji lub działania. ↩︎
Dodaj komentarz